To właśnie jeden z tych filmów, który ogląda się raz i zapamiętuje całe życie. Niedużo jest w nim dialogów, ale to właśnie potęguje dramat wydarzeń. Muzyka dodatkowo wciąga widza na drugą stronę ekranu. Podsumowując, całość to prawdziwy majstersztyk.
Jeden ze smutniejszych filmów jaki oglądałam w ciągu ostatnich m-cy, zapadł mi w serce i często wracam myślami do Bryony, która zniszczyła życie ludziom, którzy bardzo sie kochali, i do końca wierzyli, że wrócą do siebie pomimo wojny....
zgadzam się film niezapomniany i majstersztyk :) ..... i dlatego właśnie że niezapomniany, wracam do niego... :)
zgodzę się w 100% przepiękny film, musze przyznać że james mcavoy świetnie nadaje się do grania tego typu postaci (jak np w zakochanej jane) wzruszyłam się po raz kolejny. ukazuje że w życiu nie zawsze jest tak jak chcemy nie ważne jak bardzo tego pragniemy
Pamiętam, że po przeczytaniu książki bałam się obejrzeć ekranizację. Nie chodziło o rozczarowanie, a o powtórkę rozrywki (czyt. schiza). Pauzowałam od połowy - cóż mogę rzec, moje obawy się potwierdziły, zatem film b. dobry.
Jeden z moich ulubionych, często do niego wracam i zawsze działa na mnie tak samo. James fantastyczny! Koniecznie muszę przeczytać książkę ;).
Rzeczywiście film poruszający, pozostawia ślad. Gra aktorska wspaniała, James ma coś w sobie ahh:D. Zakończenie jest takie smutne...przez cały film wierzyłam, że jednak wszystko będzie dobrze, zakochani się odnajdą i będzie happy end;) a tu o...jednak jest to plus, bo głównie dzięki temu ten film zapamiętałam i uznałam za dobry.
Prawda- film zapada w pamięci. Oglądałam dawno temu, a wciąz go pamiętam i często wracam myślami do niego, poszukując go na półkach sklepowych. Warto to zobaczyć.
Oj tak..zapada w pamięć bardzo. Dla mnie ten film jest tak smutny, że naprawdę ciężko go zapomnieć.
Widzę ze tu prawie same Panie pimposzkują sobie (właśnie wymyśliłem to słowo ;-) ) No dobra te film jest fantastyczny.Ta niespieszna narracja i zdjęcia takie fenomenalne.Film ma klimat ,dobrą oprawę muzyczna i wystarczającą dozę smutku bo go na długo zapamiętać.Przypomina mi "Posłańca" swoim klimatem i chyba wywarł na mnie takie wrażenie bo mam tylko połowę serca a może nie mam go już wcale?
I wcale nie jest taki jednoznaczny - "znajdę i pokocham" nie oznacza "kocham". Nawet gdyby przeżyli i postanowili być razem nie wiadomo, czy byłby to happy end - nie jest pewne na ile ona chciała z nim być z miłości, a ile z poczucia winy, on z kolei na pewno zdawał sobie sprawę, że to była namiętność sprzed kilku lat i nie jest pewien, czy to ma głębsze podłoże. Rzeczywiście mocny, dobry dramat.