Nie mogę znaleźć jednego pozytywnego aspektu tego filmu, a negatywne sypią się jak z rękawa.
Film płaski, postacie niekompletne, nic nie wnoszące, banalne wątki (włącznie z tytułowym), wręcz karykaturalne sceny przełomowe, miałkie dialogi. Momenty, które miały być śmieszne nie bawią, a te, które miały wzruszać, nie wzruszają, a są tak przerysowane, że aż rażą.
Mnogość tematów, a przekaz żaden. Nawet ciężko jest wyczuć jaki był zamysł przy tworzeniu tego filmu. Taka nieudana adaptacja europejskiego dramatu na hollywoodzkie realia.
Papka bez wyraźnego smaku o nieokreślonego konsystencji, której nie chce się jeść.
Film kierowany przez poprawność polityczną nigdy nie będzie dobry. Zmanipulowani tą poprawnością krytycy oczywiście wystawiają temu okropnemu filmowi dobre recenzje. Do minusów "Moonlighta" jeszcze należy dodać grę aktorską Mahershala Ali - i to ma być ta nagradzana rola?
Nagradzanie czarnoskórego Barry'ego Jenkins'a za kiepskie dzieło można byłoby zakwalifikować jako formę błędnie pojętej poprawności politycznej, ale gdy to samo dzieło w tak niepochlebny sposób ukazuje społeczność czarnoskórych Amerykanów to wszystko zaczyna się kiełbasić. I mówiąc niepochlebny nie mam na myśli handlu narkotykami, a stan emocjonalny i obraz intelektualny bohaterów. Ich życie toczy się mimowolnie, jakby byli pozbawieni świadomości, że są sprawczy. Tam nie ma żadnego buntu, ale nie ma też zgody na zastany świat. I ciężko jest oceniać rolę aktorów, gdy nie bardzo mieli w co się wcielić, bo kim jest Juan? Jakimś handlarzem narkotyków, któremu jako dziecko starsza babcia powiedziała, że w świetle księżyca wygląda jakby był niebieski. No co tu grać?
Bronisz tego filmu z taką samą pasją jak codziennie paradujesz w legginsach po swoim pokoju, śpiewając "It's Raining Men"
No, widzę nie jestem sam. Odniosłem takie same wrażenia. Odebrałem ten film jakby został napisany pod wymogi Jury, które przyznaje Oscary.
Historia jest bezbarwna, widza prowadzi dosadnie za rączkę: A tu patrz- tu go biją, no idziemy dalej, stój, zobacz- to matka ćpunka wyśmiewa synka a potem zabiera mu pieniądze, i tak dalej. Zbitka scen, które mają wzbudzić współczucie dla chłopaka i nakłonić do refleksji nad tematem, tak naprawdę robią z tego moralizatorskie kino dla nastolatków.
Najbardziej mnie rozbawiła scena, gdy głównym bohaterem zawładnęły w końcu emocje i poszedł rozłupać na głowie swojego oprawcy drewniane krzesło, ot jaaaka ulga dla widza. Ale nic nie uszło mu płazem, w kajdanki zaraz go zakuto.
Dosłownie papka.
Ja znowu odniosłam wrażenie jakby to był dopiero szkic, niedbale uchwycony pomysł, a raczej pomysły na film z kilkoma podpatrzonymi sztuczkami na ciekawsze zdjęcia.
A ta scena, którą przytoczyłeś, nie wiem co w niej było takiego, ale też się uśmiechnęłam. Tylko szkoda, że nie ze szczęścia.
Ciekawe, bo ja odebrałem ten film całkowicie inaczej. Nawet jeżeli nie porwała Cię opowiadana historia, to ciężko nie docenić aspektów audiowizualnych.
Całkowicie się zgadzam, film bardzo mnie zawiódł. Jeśli ktoś się zastanawia, czy nada się na długi wieczór, to nie polecam, chyba że ktoś chce szybko zasnąć. CAŁKOWITE nieporozumienie.
Ej, scena w której rozwalił krzesło na plecach ziomkowi była spoko. Ale to w sumie tyle akcji byo w tym filmie. Tragedia. Nuda przeokropna. Dla ludzi, którzy lubią czerpać z filmu przyjemność - zdecydowanie nie polecam. ;(
Obejrzałam i żałuję zmarnowane dwie godziny. Ostrzegam innych nie oglądajcie tego fimu.
Najgorszy grzech filmu- nie porusza, nie wciaga, nie wstrzymuje oddechu (obojetnie, ze śmiechu, strachu czy smutku).
otóż to, kompletna obojętność na historię opowiedzianą w moim odczuciu dość "niegramotnie"
Może to naprawdę zależy od człowieka, każdy ma inną wrażliwość. Mnie ten film poruszył do granic możliwości. Niezłą mamy polaryzację, ty dajesz 1 , ja daje 10.
Zdecydowanie film nie dla mnie. Patrząc na oscary liczę zawsze, że film będzie co najmniej dobry lub poruszy tematykę, która skusi mnie do refleksji. Tutaj dostaję sieczkę. Zlepek kolejnych scen, które przede wszystkim nie tworzą spójnej całości. Do połowy liczyłem na to, że film uratuje się jakimś rozwinięciem historii bądź ciekawym zakończeniem. Niestety dwóch murzynów walących sobie pały na plaży tylko pogarsza sytuację. Niestety mój gust jest zbyt wyrafinowany, żeby nabrać się na taki tani chwyt jak "umieśćmy kontrowersyjny temat".
Dodatkowo mam wrażenie że ten film nie ma na siebie pomysłu. Tzn. Sam problem wyjściowy jest dobry, jednak reżyser nie wiedział do końca czy ma to być film o problemach rodzinnych, seksualnych, problemach z dorastaniem, z narkotykami czy tzw. Buddy movie. Skutkiem tego w filmie wrzucono kilka problemów ale na żadnym się nie skupiono. Po drugie jakoś ciężko mi uwierzyć w historię miłosną pomiędzy dwoma bohaterami co jest skutkiem braku jakiejkolwiek historii ich relacji (dwie sceny w których występują razem jako dzieci nie wystarczy).
Ja na plus tego filmu podam:
- scenę z nauką pływania
- Muzykę w dwóch pierwszych rozdziałach
- Montaż
- rolę Mahershala Ali i matki głównego bohatera
Powiem tylko tyle że się zgadzam w 100%. Film pod względem zdjęć jedynie się broni ale fakt że takie coś dostaje Oskara jest dla mnie największą pomyłką w historii Oskarów wogóle na moje. I żeby nie było nie mam nic do gejów , jestem tolerancyjny chodzi tutaj tylko i wyłącznie o płytkość , małostkowość tego filmu. Filmu o niczym kreowanym na wielkie dzieło..
To tak jak ,,12 lat niewoli". G. Oldman też denerował się, iż ten - średni wg niego film - jest opsypywany nagrodami.
Każdy ma swój gust i spoko - może Ci się ten film nie podobać - ale żeby dać mu 1/10 trzeba być po prostu Januszem i deb*lem bez ogłady. Na 1/10 to zasługuje "The Room".
1/10 nie komentuję, ani nie nazywam kogoś kto dał "1" d3bil3m. Nie znam osoby-nie odnoszę się do osoby, najwyżej mógłbym skomentować ocenę danej osoby. Skorom o skrajnej punktacji mowa to wg wybitnej niezależnej "krytyczki" klimek ten film to arcydzieło 10/10. Oceny od 1-10, stąd sugerowanie się nimi podczas podejmowania decyzji (oglądać czy nie ) może wprowadzić niezły zamęt. Dla mnie ten film max. średniak