Jest to film, który pozostawia widza z pewnego rodzaju niezadowoleniem, brakiem poczucia tego małego spełnienia wynikającego z obejrzanego filmu. Coś jest tam niedokończone. Tak naprawdę "Aż do piekła" przeplata przez całą długość trwania dwa dialogi: dwóch braci i dwóch policjantów. Koniec końców Pine traci Fostera, a Bridges traci Indianina i... koniec. Jak dla mnie, nie jest to film, który powinien dostać nawet nominację do Oscara.